Otwieranie biznesów nie takie masowe czy to już gastronomiczne podziemie?
Hucznie zapowiadane masowe otwarcie biznesów turystycznych i gastronomicznych jak na razie przebiega bardzo spokojnie. Czy przedsiębiorcy wycofali się z założeń czy otwierają się „po cichu”?
Zapowiadane masowe otwarcia biznesów, głównie na Podhalu ale i w pozostałych regionach Polski na razie przebiega bardzo spokojnie.
Już 11 stycznia czyli tydzień przed zamierzonym otwarciem biznesów inspektorzy sanepidu wraz z funkcjonariuszami policji zaczęli masowe kontrole. O masowych otwarciach jednak nadal cicho choć w ciągu pierwszego tygodnia sanepid przeprowadził kontrole w 2300 obiektach w całej Polsce.
Przede wszystkim kontrolowane były lokale, które głośno ogłaszały na swoich stronach i w mediach społecznościowych ponowne otwarcie. W efekcie sanepid zaczął postępowania wobec 6 lokali.
Przedsiębiorcy, którzy zdecydowali się na otwarcie biznesów wbrew obostrzeń rządu, funkcjonują nadal, ale nie ma ich wielu.
Część przedsiębiorców jednak postanowiła otworzyć się, ale nie rozgłaszać tego wszem i wobec. Dzięki takiej „partyzantce” mają wprawdzie mniej klientów, ale i mniej nieprzyjemności ze strony policji i sanepidu.
Czy w Polsce rośnie obecnie podziemie gastronomiczno-rekreacyjne?
Jak przyznała Agata Wojtowicz z Tatrzańskiej Izby Gospodarczej na antenie Radia Kraków „Nie rozgłaszają tego, boją się restrykcji. Oni na dzisiaj i najbliższą przyszłość nie mają pieniędzy. Nie mają z czego żyć.”