W Niemczech i Czechach brak podstawowych leków. Obywatele tych krajów ruszyli do polskich aptek
W Czechach brakuje ibuprofenu i paracetamolu, podobne braki obserwuje się w Niemczech. Mieszkańcy na zakupy muszą jeździć do polskich punktów aptecznych
W okresie zachorowań na grypę u naszych zachodnich sąsiadów brakuje leków, a zapotrzebowanie jest ogromne. W Czechach brakuje najpopularniejszych leków przeciwbólowych i przeciwgorączkowych, które można nabyć bez recepty. Największy popyt jest na leki dla dzieci w formie syropów i czopków.
„W Czechach ibuprofenu i paracetamolu dla dzieci nie ma dziś praktycznie wcale, a jeśli jest, to w bardzo ograniczonej ilości. Tamtejsza izba aptekarska i ministerstwo zdrowia apelują, żeby nie robić zapasów, ale wystraszeni pacjenci postępują często wręcz odwrotnie” – poinformował w rozmowie z Interią, prezes Dolnośląskiej Izby Aptekarskiej.
Podobnych preparatów brakuje również w Niemczech. Niemiecka prasa opisuje sytuację jako wręcz „polowanie” na ibuprofen. Bardziej zaradni obywatele zaopatrzyli się w leki po polskiej stronie granicy np. w graniczących z Frankfurtem nad Odrą Słubicach.
„W naszym regionie obecnie nie obserwujemy braków ibuprofenu, paracetamolu czy innych preparatów dostępnych bez recepty (OTC). Jednak w przynajmniej kilku krajach europejskich tych preparatów brakuje, musimy się więc liczyć z tym, że i u nas w pewnym momencie może dojść do podobnych problemów” – tak przewiduje Marcin Repelewicz, prezes Dolnośląskiej Izby Aptekarskiej. Przyznaje też, że w ostatnim czasie pojawia się w aptekach na Dolnym Śląsku coraz więcej klientów zza granicy.
Aptekarze pracujący w punktach blisko granicy zgłaszają, że obywatele Czech robią większe zapasy leków, których brakuje na ich rodzimym rynku, a tendencja ta nasiliła się około dwóch tygodni temu. Jaki jest powód takiej sytuacji? Eksperci podają, że głównymi przyczynami są przede wszystkim zerwane łańcuchy dostaw substancji służących do produkcji leków (tzw. API) z powodu pandemii i wojny w Ukrainie. Skutki tego odczuwa cały świat.
Marcin Repelewicz zwraca uwagę także na aspekt ekonomiczny. – „Dzisiaj w Polsce podmioty prowadzące apteki ze względu na rosnące koszty nie mają możliwości robienia większych zapasów leków, dlatego są bardziej podatne na pojawiające się wahania ich dostępności na globalnym rynku.”
Wskazuje również na rosnącą inflację, zamrożone od lat marże na leki refundowane, wzrost kosztów energii i ogrzewania oraz rosnące obciążenia finansowe związane z wprowadzaniem nowych przepisów. Te powodują, że aptekarze mają coraz mniejsze możliwości finansowe, żeby móc utrzymywać odpowiedni poziom magazynu leków. Gdy uwzględni się do tego braki leków na całym rynku Unii, to wychodzi sytuacja, w której pacjenci często są skazani na tzw. turystykę lekową i zmuszeni są pokonywać spore odległości, żeby zakupić lek, którego aktualnie potrzebują.
Gosia ma 28 lat i jest redaktorem zajmującym się tematami ogólnopolskimi. Interesuje się sztuką i literaturą XX wieku.