Jedli gołębie, kopali groby dla dzieci. Mieszkanka Mariupola opowiada o tragedii mieszkańców
Nielicznym udaje się opuścić zrujnowany Mariupol. Opowiadają o gehennie, jaką przeżyli. Agencja Ukrinform podaje, że liczba cywilnych ofiar w Mariupolu przekroczyła 3 tysiące.
Mariupol jest odcięty od świata przez rosyjskie wojska. Nie ma ogrzewania, prądu, gazu, żywności, wody i artykułów higieny. Mieszkańcy kryją się w piwnicach, bo miasto to już tylko ruiny.
Dmytro i Tania Shvets oraz ich 7-letnią córka uciekli z Mariupola. Schronili się w ośrodku dla uchodźców w Dnietropetrowsku. Wielu nie miało tyle szczęścia. Rosyjskie wojsko strzela praktycznie do każdego, nie ważne czy jest to dorosły mężczyzna, kobieta czy dziecko.
W rozmowie z CNN Tania mówi, że bombardowania zmiotły Mariupol z powierzchni ziemi i jest tylko kwestią czasu nim spotka to inne miasta w Ukrainie. Opowiada też o tragedii humanitarnej i o tym, jak kryli się w piwnicy. „Przez trzy tygodnie nie myliśmy się, załatwialiśmy się do wiaderka”. Raz na jakiś czas rodzina opuszczała schronienie, by znaleźć żywność, wodę czy wykopać groby dla zmarłych sąsiadów. „Sąsiedzi prosili nas, żebyśmy pomogli im wykopać groby dla ich synów” – mówi kobieta. Na koniec zabrakło jedzenia i wody. W końcu jedli gołębie, by przeżyć.
Pierwszy raz w życiu widziała płaczącego ojca, który błagał ich, by uciekali, powtarzał, by ratować swoje dziecko. Tania rozmawiała też telefonicznie ze swoją mamą, która została w Mariupolu. Żegnała się z nią, bo nie wierzyła, że uda jej sie przeżyć nadchodzącą noc. Nie wiadomo czy rodzice kobiety przeżyli.
Z Mariupola sukcesywnie wywożeni są mieszkańcy. Do tej pory wywieziono 21 autobusów osób, które uciekają z miasta. Władze podają konkretne informacje, gdzie stoi autobus i jak długo będzie tam stał. Rząd informuje, że nie spocznie, nim nie ewakuuje ostatniego mieszkańca.

W Krakowie w Pigułce właściwie od początku stworzenia redakcji. Michał jest redaktorem zajmującym się tematami ogólnymi i ciekawostkami, nierzadko zahaczając o Kraków.