Polityków również dotyka inflacja. Opowiadają jak sobie z nią radzą
Polacy odczuwają skutki inflacji już od dobrych kilku miesięcy, najbardziej poprzez ceny sklepowych towarów. Problem ten dotyka również polityków, którzy mówią jak sobie radzą z tym w codziennym życiu
Pomimo niewielkiego spadku inflacji w listopadzie dalej utrzymuje się ona na wysokim poziomie. Politycy wypowiadają się dla „Faktu”, że im wzrosty cen również uszczuplają portfele oraz mówią jak sobie z tym radzą. Dziennik informuje, że uposażenie poselskie wynosi 12 826,64 zł brutto. Dodatkowo do tego dochodzi dieta w wysokości 4 008,33 zł brutto. Przemysław Czarnecki z Prawa i Sprawiedliwości przekonuje, że posłowie nie są „oderwani od rzeczywistości”. Mówi, że sam ma „budżet zamknięty pod kurek”, z uwagi na spłacany kredyt.
„Większe zakupy muszę odłożyć na dalszą przyszłość, stosuję dyscyplinę finansową. Zwracam uwagę nawet takie rzeczy jak obniżki cen chleba czy bułek w markecie” – podaje „Faktowi” poseł Przemysław Czarnecki.
Artur Dziambor z ugrupowania Konfederacja informuje, że „ten rok okazał się bardzo trudny” z uwagi na dwa razy wyższy rachunek za gaz w zeszłym miesiącu, niż w analogicznym okresie zeszłorocznym:
„Nie jestem w stanie wytworzyć zbyt dużych oszczędności. Radzimy sobie, ale oszczędności topnieją. Zarobki są zamrożone, a ceny rosną”
Jednak nie wszyscy odczuwają wzrost cen tak samo. Marek Dyduch, wiceprzewodniczący Nowej Lewicy, stwierdza, że jako polityk „zarabia dobrze”, w związku z tym inflacji nie odczuwa. Zapewnia jednak, że nie lekceważy tego zjawiska i zdaje sobie sprawę z tego jak ciężko jest niektórym ludziom. Dodaje, że jeśli może pomóc komuś z rodziny w problemach finansowych to to robi.
Gosia ma 28 lat i jest redaktorem zajmującym się tematami ogólnopolskimi. Interesuje się sztuką i literaturą XX wieku.